Pewnie macie też takie dni. Budzik powinien zadziałać ale nie zadziałał…
Oczywiście, że to moja wina. Zamiast sprawdzić budzik zostawiłem tak jak był. Bo przecież ustawiałem… taaaa na godzinę później! Do tego Zack, spał dłużej niż zwykle. Akurat dzisiaj! Normalnie robi pobudkę na tyle wcześnie, że mógłbym się jeszcze zdrzemnąć… ale kiedy budzik jest włączony to śpi jak zabity do oporu… łobuz!
I tak od zamek rana człowiek w pośpiechu, zaspany, bez śniadania i do tego spóźniony! Nie wspominając zmęczenia… i jak tu lubić pracę? No nie da się.
W końcu jesteś w pracy, spokojnie siadasz, robisz sobie kawę. Wtedy właśnie dopada Cię twoje własne spóźnienie. Znowu pośpiech, i stan jakiejś takiej tymczasowości… i tak już caly dzień tak jakoś do dupy.
Jedyne co trzyma dzień jako tako, to świadomość, że jutro budzik już zadziała… oby!