Jak to mawiają lokalni- nesting time! Tak, tak, wijemy gniazdko dla Grzmotka. Z misiem na ścianie.
Choć trzeba przyznać, że wszystko jest gotowe na przyjście łobuza. Pokoik przygotowany, łóżeczko stoi, szafka zapakowana ciuszkami, zapas pieluch na pierwsze tygodnie zrobiony. Buteleczki, odparzacze, wanienka, pierwsze pluszaki już są. Oczywiście wózek, fotelik i baza do samochodu już zamontowane. Kurcze nawet auto wysprzątałem dla gówniarza. Tylko mały jakiś taki zadowolony z aktualnego miejsca. Nie zamierza wyłazić na zewnątrz (przynajmniej dzisiaj). Marta żartuje, że tak mu tam dobrze, że do 18stki tam zostanie… oby nie, bo kilka zabawek chcę kupić!
Cały ten okres przygotowań to jeden z piękniejszych momentów. Naprawdę już nie mogę doczekać się chwili kiedy Gościu będzie z nami. Kiedy te wszystkie przygotowania i planowanie nabierze realnych kształtów. Kiedy ubabrani w gównie i zmęczeni, niewyspani będziemy mogli cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Grzmotkiem.
Teraz każda chwila wydaje się wiecznością. Choć później czas zacznie pędzić jak szalony. Tak więc odliczamy sobie dni, godziny i sekundy wyobrażając sobie Malucha w jego gotowym już pokoju!